Skip to content

O kobiecych warsztatach słów kilka

  • iść własną drogą
  • w świecie emocji
  • pokochać siebie

📅 16.03.2024

Z ogromną pokorą podchodzę do tworzenia przestrzeni współbycia z innymi kobietami. Starannie dobieram treści, ważę słowa. Tworząc warsztaty, mam poczucie silnej odpowiedzialności za działania, które innym proponuję. Całemu procesowi towarzyszy ekscytacja, ale i wewnętrzna praca. Tak było i tym razem...

Kobiece warsztaty

W przeddzień Dnia Kobiet miałam niesamowitą przyjemność zasiąść w kręgu z siedmioma kobietami, by wspólnie wyruszyć w podróż w głąb siebie. Niespodziewanie tego dnia otrzymałam wiadomość, która mnie w pierwszej chwili zmroziła. Nie chcę niepotrzebnie wchodzić w detale, więc ogólnikowo tylko napiszę, że dotyczyła (myślę, że szczerej) troski o to, czy wiem, co robię ze swoim życiem.

I wydawało mi się, że tak mocno jestem już osadzona w tym co wiem, czego doświadczam i z czym się uporałam, że nie ma szans, by ktoś zasiał ziarno zwątpienia w moim wnętrzu. O jak bardzo się myliłam. Wystarczyła chwila, by odezwała się moja wewnętrzna dziewczynka, która dopiero oswoiła się z tym, że nie każdemu musi podobać się to, w jaki sposób żyję. Co więcej, ludzie mają pełne prawo do tego, by czuć to, co czują. A ja dorosła nie muszę już utożsamiać się z cudzym strachem, nie muszę się nim karmić, przejmować go na swoje barki. W pierwszym odruchu uznałam, że może faktycznie robię coś źle. Że stąpam po grząskim gruncie. Skoro jest ktoś, kto twierdzi, że podejmowane przeze mnie kroki szkodzą, to pewnie ma rację... A później przypomniałam sobie, gdzie byłam 4 lata temu, a gdzie jestem teraz. Więcej argumentów nie potrzebowałam.

Każdy człowiek idzie przez życie z własnym bagażem i na jego podstawie wysnuwa wnioski. Przydatnym jest, by umieć oddzielić to co moje, od tego co cudze. Ale też nauczyć się dostrzegać, z jakiego poziomu reaguję na sytuacje dnia codziennego. Moja dorosła ja wie, co robi, lecz ma też w sobie ogromną pokorę i z uważnością przygląda się swojej drodze. Ale moja wewnętrzna dziewczynka tak bardzo przywykła do tego, że to inni wiedzą, co dla niej jest dobre, że z trudem wchodzi w objęcia ufności względem wyborów tej dorosłej.

Wewnętrzna dziewczynka

Ledwo otrząsnęłam się z tamtej trudnej dla mnie konwersacji, a już drzwi biblioteki otworzyły się, by powitać Te, które odpowiedziały na zawołanie. Zanurzając się we wspomnienia z dzieciństwa, z ogromnym wzruszeniem patrzyłam na nasze wewnętrzne tęsknoty. Niesamowitym było doświadczyć tego w takim gronie. Gronie dorosłych kobiet, na różnych etapach życia, które docierają do tej małej dziewczynki ukrytej w ogrodzie i pozwalają jej przemówić. Być może pierwszy raz od dziesięcioleci zasada "dzieci i ryby głosu nie mają" przestała obowiązywać. Choć na moment.

Podróż do tych dziecięcych doświadczeń i przeżyć nie jest czymś jednorazowym. Myślę, że ogromną sztuką jest szukać swojej wewnętrznej dziewczynki na co dzień. Dbać o nią, dawać jej uwagę. Bo tylko my same możemy tego dokonać. Tylko my możemy wypełnić te luki w układance jej pragnień. Nie partner, nie przyjaciółka, tylko my same. Każda dla swojej dziewczynki. A ona chętnie skorzysta z prawa głosu. Chętnie opowie o swoich pragnieniach, tylko pozwolić jej dojść do głosu... a wydarza się magia jak wtedy, w przeddzień Dnia Kobiet w bibliotecznej przestrzeni na Nowym Dworze.

To nie jest tak, że ja tylko towarzyszę. Że jestem tylko inicjatorką i obserwatorką. O tym jak ważne i głębokie było to spotkanie także dla mnie, może świadczyć fakt, że dzielę się swoimi wrażeniami dopiero dziś, dziesięć dni po. Aż tyle czasu potrzebowałam, by ułożyć w sobie to wydarzenie.

By nie odlecieć za daleko

Poznawanie swojego środka rodzi pewne pułapki. Może stać się ucieczką, zamiast szukaniem rozwiązań. Wchodząc głębiej w tematy świadomościowe, rodzi się w człowieku taka pokusa, by wszystko, co trudne, bolesne, ciemne opakować w kolorowy papier z etykietką "uwalniam". Opakować, bez uprzedniego zanurzenia się w tym. Bez pozwolenia sobie na to, by przyjrzeć się z bliska temu, od czego tak bardzo chciałoby się odwrócić wzrok. Kolorowy papier nie oznacza, że czegoś już nie ma. Jest, tylko trudniejsze do odnalezienia, bo zamaskowane.

Wewnętrznie pilnuję siebie samej, bym nie uciekła w myślenie magiczne. Bym nie ulegała pokusie czarodziejskich zaklęć, które sprawią, że będę mknęła przez życie na jednorożcu. By swoje czucie łączyć z rozumieniem. Nie szukać dróg na skróty i brać pełną odpowiedzialność za własne decyzje. Trzymać rękę na pulsie, by w porę zareagować na zbliżającą się granicę, przekroczenie której, mogłoby mieć nieprzewidywalne dla mnie skutki. Dobrze jest mieć na swojej drodze kogoś, kogo można zapytać: "czy to już, czy jeszcze mogę mieć spokojną głowę".

Odpowiedzialność względem innych

Pamiętam swoje pierwsze kroki w odkrywaniu świata emocji, świadomości i podświadomości. Pamiętam to moje naiwne przekonanie, że jestem w stanie zbawić świat, pomagać ludziom, czynić ich życie pełniejszym. Że ktoś z zewnątrz może poukładać drugą osobę wewnątrz... Że zrobi coś za nią. Pamiętam to zachłyśnięcie się namiastką nowości. I właśnie dlatego, że te wspomnienia we mnie są, czujność mnie nie opuszcza.

Już wiem i z wielką pokorą przyjmuję, że nie mam prawa decydować za kogoś. Podejmować nieswoje decyzje i wybory. Mówić z dobitną pewności, co dla kogo byłoby dobre. Dzielić się swoim doświadczeniem tak, włazić buciorami w cudze sprawy... zdecydowanie nie. Cioć i wujków "Dobra Rada" jest wielu. Tylko jakoś do dźwigania konsekwencji i odpowiedzialności za podejmowane decyzje kolejka chętnych się nie ustawia.

A każdy idzie przez życie we własnym tempie, zanurzając się w nie na głębokość sobie odpowiednią. To nie zawody, kto mocniej czy szybciej. Nie ma jednej recepty na życie! Każdy gdy ma ochotę i potrzebę odkryje własną. Tego jestem pewna!

← PoprzedniNastępny →

Komentarze

  • Powered by Contentful