Skip to content

Przelało się

  • o kobiecości, jej mocy i energii
  • kobiecy punkt widzenia
  • w świecie emocji
  • iść własną drogą

📅 23.10.2020

Nie. Dziś nie mogę milczeć, by moje milczenie nie stało się niemą zgodą. Pierwszy raz zupełnie nie wiem od czego zacząć. Słowa i zdania nie mieszczą w sobie tego, co we mnie krzyczy. Tu nie chodzi o to, co ja bym zrobiła, bo nie wokół mnie jednej kręci się ten świat. Jaką ja podjęłabym decyzję. Chodzi o fakt, że właśnie milionom Polek odbiera się prawo do tego, by mogły same wybrać.

Znam kobiety z obu stron barykady. Te, które w teorii mają opanowany jeden i drugi scenariusz, jak i te kobiety, które niestety same stanęły przed tym wyborem i musiały wybrać. Najgorszy z wyborów. Ale jednak wybór. Z większą lub mniejszą świadomością konsekwencji. Ale wybór. A jeśli już ktoś chce wybierać za nas, to niech weźmie na siebie konsekwencje, niech sam płaci rachunek za drogę, którą za nas wybrał, bo każda decyzja ma swoją cenę. I najgorszemu wrogowi nie życzę podejmowania takiej decyzji! Samolubnie i egoistycznie jestem ogromnie wdzięczna, że nigdy nie musiałam jej podejmować. Bo nie mam pojęcia co bym wybrała. Zwyczajnie po ludzku nie wiem. Serce wie jedno, rozum drugie. Ale dopiero gdy staje się przed takim wyborem okazuje się, że scenariusz, który napisało życie nie mieści się często ani w tym, co dyktuje serce, ani w tym, co dyktuje rozum. 

Nie jest to tylko sprawą kobiet w wieku rozrodczym, planujących ciążę. Nie jest to tylko sprawą kobiet w ogóle - tych które mają i nie mają dzieci, tych które chcą lub nie chcą ich posiadać, tych które mają lub nie mają córek, wnuczek, siostrzenic, bratanic, kuzynek, sióstr, przyjaciółek. To sprawa nas wszystkich- kobiet i ich partnerów, mężów, ojców, braci, dziadków. 

Ktoś właśnie za mnie i za Ciebie decyduje czyje życie jest ważniejsze - dziecka czy matki, decyduje nie mając absolutnie wglądu w indywidualną sytuację kobiety, dźwigającej na sobie to brzemię. Ktoś za mnie decyduje co jest dobre dla mojej rodziny. Nie jestem bezwolną, niemyślącą istotą. Rozumuję, myślę, czuję, mam wiedzę, doświadczenie życiowe, wykształcenie. Mam wolną wolę - tak, tę daną od Stwórcy, na którego powołują się ci, którzy roszczą sobie prawo do decydowania za miliony. Mam w sobie wiarę, w Tego, w Którego wierzę. Ale są też kobiety, które wierzą w kogoś lub coś innego. To ich wybór i ich droga, ale także ich odpowiedzialność i konsekwencje, tak jak moje wybory niosą za sobą moją odpowiedzialność i moje brzemię. Nie chciałabym, by one w duchu swojej wiary i swoich przekonań zadecydowały za mnie. Więc jakie prawo mam ja, by zadecydować za nie?!

Jak łatwo wpaść w pułapkę czyjejś wizji tego co dobre, szlachetne, właściwe, jedyne z możliwych. To narastało w nas, jako społeczeństwie, od lat. Ta chora chęć dyktowania innym jak mają żyć. Najbardziej znienawidzoną rolą społeczną jest rola matki. Jedną z tych osób, która potrafi w sposób perfekcyjny nienawidzić matkę jest... druga matka. Wiem, mocne słowa. Ale... przelało się we mnie! Od 3 lat to obserwuję na różnych forach, grupach, socialmediach, w parku, na ławce, w kolejce pod mięsnym. Chcąc-nie-chcąc zostałam wciągnięta w ten wir. To nie stało się wczoraj! To dzieje się od dekad. Ten ciągły osąd! Ta ciągła potrzeba, by absolutnie wszyscy żyli pod dyktando jednego szalonego wieszcza, jednej wizji, jednego schematu, jednej utartej drogi lub jednej nieprzetartej i dzikiej ścieżki. A spróbuj Matko zrobić coś po swojemu. Spróbuj poszukać w sobie matczynej energii i siły, by Cię prowadziła... No spróbuj! A zewsząd zaraz zaczną wyłazić te, które wiedzą lepiej. Kobiety! Matki! Gdybyśmy nie walczyły między sobą, gdybyśmy stały za sobą murem, gdyby jedna dla drugiej była tarczą, nikt, absolutnie nikt, nie odważyłby się wystąpić przeciw nam. Roztrwoniłyśmy swoją moc!! Dałyśmy się podejść.  

Karmisz piersią?! O zgrozo - wywala cycki w miejscu publicznym! Fuj! Karmisz mieszanką? Sztucznym mlekiem?! O zgrozo - co z Ciebie za matka, że nie potrafisz wykarmić swojego dziecka. Tylko ta, która karmi piersią, daje dziecku prawdziwą miłość. Rodziłaś cesarką? Sorry... Ty nie rodziłaś, Tobie wyjęli dziecko... Wygodnicka, pewnie na życzenie... Rodziłaś siłami natury? No tak, tylko Ty jesteś prawdziwą matką. Poczułaś ten ból ale i radość, której z całą, absolutną, niepodważalną pewnością nie dostąpiła ta, która miała cc. Rozszerzasz dietę blw? Też mi jakieś durne dyrdymały. Dajesz papki?! Matko, jakie średniowiecze! Nosisz? Nie noś!!! Przyzwyczai się! Nie nosisz? Nie kołyszesz?! Jeżu kolczasty! Nie żyjemy w średniowieczu! Weź wyguglaj jaki to ma wpływ!!! A gdzie ono ma czapkę? Weź zdejmij mu tę czapkę! Puszczasz do żłobka? Obcy wychowają Ci dziecko? Nie puszczasz do żłobka? Co, pracować się nie chce? Masz jedno? A kiedy kolejne? Jakie te baby teraz wygodnickie. Matko! Ty z kolejnym w ciąży? Co 500+ kusi? Mam dalej mnożyć przykłady kobiecej solidarności, kobiecej siły, jedności, czerpania z zasobów kobiecych kręgów? Bo mogłabym mnożyć przykłady...ale poziom mojej frustracji niebezpiecznie skacze. Odpuszczę. I nie chodzi o to, by się wcale nie odzywać, ale by mówić gdy pytają, lub mówić przy okazji, ale nie jako prawdę objawioną. Pokazać którą drogą Ty szłaś, bez dopisku "jedyna i słuszna". 

Nigdy nie byłam tak osądzana, nigdy z taką mocą ktoś nie próbował mi układać życia po swojemu i nigdy nikt nie wiedział lepiej co czuję, myślę, czego potrzebuję, niż w czasie okołociążowym i porodowym. A jedynym MOIM organem, do którego rości sobie prawo połowa Polski (zarówno kobiety jak i mężczyźni) jest MOJA macica. Ludzie zawsze wiedzieli lepiej kiedy powinnam zajść w ciążę i dlaczego w tej ciąży w danym momencie swojego życia nie jestem. Postronni ludzie zawsze znali odpowiedzi na pytania, na które nie potrafił udzielić ich doświadczony lekarz. Jest nas tak wiele, tych które macierzyństwo dotknęło w sposób bardzo niedelikatny, poraniło. Wiele tych, które wylewały hektolitry łez w poduszkę, które wrzeszczały z rozpaczy, że znów się nie udało, że iskierka zgasła choć dopiero co się pojawiła. Ale inni wiedzieli lepiej. Zawsze znajdzie się ktoś, kto wie lepiej. Ktoś, kogo prawda jest najprawdziwsza.  

Zacznijmy kochać siebie same i kochać siebie nawzajem! Dopiero wtedy świat w pełni pokocha nas! Wtedy żadna siła nas nie pokona! Moc jest kobietą! Jedności nam trzeba, szacunku nam trzeba, serca w gotowości i otwartej głowy.  

← PoprzedniNastępny →

Komentarze

  • Powered by Contentful