Skip to content

Budzi się kobieta

  • o kobiecości, jej mocy i energii
  • pokochać siebie
  • kobiecy punkt widzenia
  • iść własną drogą

📅 26.07.2020

Tęsknię. Tęsknię za tym co było kiedyś, za zakochaniem w tym co proste i blisko natury. Tęsknię za czasami, w których nie walczyłam. Bo był taki czas. Byłam subtelna i delikatna, a mimo to BYŁAM. Dałam się wciągnąć w gonitwę, przejęłam cudzy sposób patrzenia na świat. Wmówiłam sobie, że tylko walcząc jak mężczyzna, zdobywając jak mężyczyzna, mam wpływ na świat i otaczającą mnie rzeczywistość. Kobiece przywiązanie do przyjaźni, potrzeby rozmowy z drugą kobietą, do otaczania się energią "Ewy" zaczęło jawić się w mojej świadomości jako słabość. Nazwanie drugiej kobiety przyjaciółką było zbędną deklaracją słabości. Kobieta walcząca mimo braku wojny. Kobieta siłą zdobywająca, mimo że wszechświat wyciąga do niej otwarte ramiona z naręczem darów. Kobieta, która samotność i osamotnienie pomyliła z niezależnością... oto kim się stałam. Jestem absolutnie przygotowana na wszelkie kataklizmy, głód, choroby i zagładę... ale zupełnie bezradna w obliczu codzienności i dobra, które podsuwa mi los.

Tak mnie wychowano, bym była gotowa. Taki przekaz do niedawna niosłam w sobie. Gdy przeczytałam, że kobiety więcej wymagają od dziewczynek niż chłopców odezwał się we mnie głos, że to głupie, że ja taka nigdy nie będę... I nagle uświadomiłam sobie, że niezdarność czy powolność chłopców z otoczenia mnie nie razi. Ta sama niezdarność i powolność dziewczynki budzi we mnie skrajne emocje... Moje wyobażenie o sobie z przyszłości zderzyło się ze stanem już istniejącym. Kopiuj wklej... pięknie zaadoptowany schemat. Nie mój, ale stał się moim bagażem. My kobiety przygotowujemy inne, młodsze kobiety na czas wojny. Ale nikt nie przygotował nas, ani tych, które przed nami były i po nas przyjdą na czas spokoju.

Bez miecza czy toporu w dłoni czułam się jak bez ręki. Bez atrybutów męskości czułam się słaba i..."kobieca". Zrobiłam wszystko, by zagłuszyć w sobie największą moc jaką posiadam od poczęcia - moc bycia kobietą. A gdy opadał kurz, niezależnie czy bitwa wygrana czy przegrana, czułam pustkę. Jakaś część mnie próbowała się wydostać na wolność, jakaś część mnie pragnęła zaopiekowania i czułości. Wolałam jako ofiara jej oczekiwać niż jako kobieta. Wolałam wmówić sobie, że tak bardzo skrzywdził mnie świat, ludzie, okoliczności niż pozwolić sobie na kobiece pragnienie bycia zaopiekowaną przez mężczyznę. Nie słabą, nie bezradną, raczej kruchą, oddającą ster drugiej osobie. Wolałam litość niż męską miłość i troskę. Przerażające to. Dałam sobie wmówić, że jako kobieta nie znaczę nic i nie mam nic do zaoferowania. Że proszenie o pomoc to ujma na honorze. Że bycie kobietą znaczy bycie niepełną, niewartościową... To jakieś szaleństwo. Gdy teraz patrzę wstecz mam ochotę ukochać siebie samą i powiedzieć sobie - chodż! pokażę ci jaką moc, energię i siłę skrywa kobiecość; jaka nieskończona ilość elementów tworzy Ciebie samą.

Gdy przestałam biec zaczęłam widzieć więcej. Odkryłam, że moja głowa osadzona jest na szyi, mającej zdolność poruszania nią w różnych kierunkach. Nagle zaczęłam dostrzegać drogi i możliwości, na które nie było czasu w gonitwie.

Dziś nie mam potrzeby bycia męźczyzną w kobiecej powłoce. Dziś czuję, że będąc kobietą wreszcie mam moc i energię, niekończące się pokłady magii tworzenia tego co dookoła mnie. Wreszcie nie potrzebuję być ofiarą, by oczekiwać przytulenia. Po ponad trzech dekadach budzi się we mnie kobieta. Nareszcie pozwalam sobie na bycie sobą. Czas zdjąć maskę, przyjrzeć się swojemu odbiciu w lustrze.

← PoprzedniNastępny →

Komentarze

  • Powered by Contentful