Mikołajkowy prezent
📅 06.12.2022
Nie zwykłam pytać Wszechświata "dlaczego ja?", "dlaczego mi?". Bo żadna odpowiedź może nie pasować do tego pytania, a jednocześnie pasować mogłaby każda. Często pytam "po co?", "w jakim celu?", "gdzie mnie to zaprowadzi?". Niesamowitym jest poczuć w sobie odpowiedź na właściwie zadane pytanie. Ale po kolei.
Dziś 6 dzień grudnia. Mój czterolatek z niesamowitą radością wyskoczył z łóżka w poszukiwaniu mikołajowego podarku. Błysk w oczach, niecierpliwe rączki mocujące się z papierem, który skrywa w sobie największy dziecięcy skarb — spełnione marzenie. Tak zwyczajnie po ludzku poczułam satysfakcję. Spisaliśmy się jako rodzice. I nie chodzi tu o rozmiar prezentu, ale o jego wymiar, o to co robi we wnętrzu serca naszego czterolatka.
Gdy pył ekscytacji opadł za zamykającymi się drzwiami, gdy dziecię moje pognało do przedszkola, a mąż poszedł do pracy, ja usiadłam w lotosie na podłodze. To zadziwiające, że przy potężnych bólach spowodowanych niedomagającym kręgosłupem, to właśnie ta pozycja daje mi ukojenie. Chwilę później przeszedł mnie dreszcz, tak mocny i tak wyraźny. Do oczu napłynęły łzy wzruszenia. Wiesz, jak to jest szukać odpowiedzi od dłuższego czasu i nagle niespodziewanie odnaleźć ją w sobie? Dziś to poczułam, całą swą mocą.
Z jednej strony aż mnie korci, by już ogłosić światu, wyjść z szafy z radosnym "tadam". A z drugiej... Wiem, że teraz spokoju mi trzeba, bezpiecznego i hermetycznego środowiska, w którym moje życiowe ziarenko będzie mogło kiełkować i wzrastać. Jest jeszcze kwestia decyzji i jej aprobaty lub dezaprobaty. Już nie potrzebuję zewnętrznych potwierdzeń jednej czy drugiej opcji. Dojrzało we mnie przekonanie, że bywają decyzje, które podejmuje się w pojedynkę, wsłuchując się w ciało i głos z serca.
Grudzień w tym roku zadziwia mnie bardzo. Tej akcji #GrudniuCoTyMiRobisz chyba nikt bardziej nie potrzebuje niż ja sama. A ostatni miesiąc roku na zmianę mieli mnie i buduje. Zawiesza między "ja dobrze" a "ja beznadziejnie". Wciąga ze mnie bebechy i układa je na nowo.
Mam w sobie momentami takie myśli, że ja tu o braku pośpiechu, o tym by wszystko w zgodzie ze sobą i na własnych zasadach, żeby bliskość była i ważny człowiek. I że z perspektywy osoby siedzącej na zwolnieniu lekarskim czas może zwolnić, ale jak idziesz do pracy, a później biegniesz odebrać dziecko z przedszkola, drugie zawieść na basen, a z tamtym na wizytę kontrolną, a z tym nad lekcjami przysiąść to nie da się bez presji, na luzie i w spokoju. No, o czym Ty kobieto mówisz? Oderwana od rzeczywistości jesteś?! Nie masz prawa... Tylko że ja na samym wstępie zaznaczyłam, że grudniowa misja to są moje myśli o mnie do mnie. Ty jesteś obserwatorką/obserwatorem, ale nie musisz być adresatką/adresatem.
Mieli się to w mojej głowie. A później nachodzą mnie myśli, że każdy ma sytuację zastaną taką, jaką ma. I nie chodzi o obiektywny rozmiar życiowej masakry do ogarnięcia, ale o energię, emocje, wysiłek wkładany w uporządkowanie spraw nieuporządkowanych. O tym jest mój grudzień. O chwili oddechu i spojrzeniu na to, że "jest to, co jest", nie myląc z "jest, jak jest", bo to "jak jest" można dowolnie zmieniać, w zależności od wyobraźni, charakteru i temperamentu. To "jak jest" pozostaje dla mnie interpretacją, naszym odbiorem rzeczywistości. Ilu ludzi tyle opinii i ile chwil tyle różnych naszych interpretacji, lecz fizycznego i namacalnego zbioru elementów zaistniały w danym fragmencie czasu nie zmienię. Nie wyczaruję sobie zdrowego kręgosłupa — jest to, co jest. Ale mogę przestać wkładać sobie do głowy, że skoro siedzę w domu to na czworaka i w bólach zrobię milion pierników, bo taka tradycja! Jest tak, jak pozwolę, by było.
Grudzień to dla mnie moment spotkania się (żeby nie napisać — zderzenia) moich oczekiwań z zasobami, jakie w sobie mam. Ode mnie zależy czy będę cisnęła siebie kolanem do podłogi, czy pozwolę sobie na lekcję, że życie czasem rozmija się z oczekiwaniami nie dlatego, że chce mi zrobić na złość, ale po to, by sprawy ważniejsze miały miejsce do wydarzania się. I choć teraz mogę tego nie rozumieć, to z czasem wszystko ułoży się w całość.
Kawałek po kawałku, w swoim tempie, układa się.