Odważ się
📅 24.04.2022
Przychodzi taki moment gdy już wiesz, że albo dziś, albo przez długie miesiące (nie rzadko lata) nie odważysz się. Taki impuls, wyrywający się z wnętrza, w którym dojrzewał od dłuższego już czasu. Śniony nocami, świadomie lub nie - zaplatał warkocze z marzeń, ozdabiając je sobą, jak najpiękniejszą wstążką. Odważyłam się. Dziś to zrobiłam. Być może narażę się tym na śmieszność, na zniecierpliwienie, na irytację... ale nie wykluczonym jest, że wszystko to, co właśnie wymieniłam, jest tylko moją projekcją, co określa mnie - nie adresata mojego aktu odwagi.
Wiesz co w odważaniu się jest najtrudniejsze? Czekanie na feedback. Już nie ważne jaka będzie odpowiedź, ważne kiedy się pojawi i jak długo przyjdzie mi na nią czekać! Oby tym razem Wszechświat nie zapragnął dać mi kolejnej lekcji pod tytułem "wyczekiwanie i budowanie w sobie odraczania natychmiastowości". Choć skoro już to wybrzmiało w mojej głowie, to myśl poszła wyżej... Eh, niech się dzieje wola nieba... Najwyżej przybędzie mi siwych włosów. Tyle pięknych kolorów farb do wypróbowania.
Wiesz, ja się tak często rzucam na życie, jakby jutra miało nie być. Te etapy przeplatane są gąszczem zmarnowanych na nic-nie-robienie chwil. Taka jestem. Stoję pół dnia w błocie po kolana, by pod wieczór pójść na spacer, zadzwonić do mamy, wstawić pranie, przeczytać rozdział książki, umyć kalosze, wysłuchać webinaru, położyć spać dziecko i jeszcze drożdżówki na rano upiec. Czy mogłabym bardziej to rozplanować, efektywniej wykorzystać czas? No pewnie że tak, ale lubię te moje zrywy. Ten przypływ adrenaliny, ruch, wrzawę i pozorny chaos - pozorny, bo absolutnie wszystko co wtedy robię, zależy tylko ode mnie i należy tylko do mojej woli. Jak mnie to nakręca! Pani swego losu, choć przez ułamek doby, w 100% tylko na swoich zasadach. Dużo buntu we mnie i chęci tańczenia według własnej, wewnętrznej muzyki.
Zdarza się, że żałuję. Zadziałam w emocjach, a później mi głupio, i wstyd, i tak jakoś nieswojo. Wtedy sobie wyrzucam, że po co, czy nie mogę jak reszta?! Na spokojnie, przemyślanie, nie w emocjach?! Ale jeden raz na dziesięć prób, wydarza się coś, co przybliża mnie do marzeń i natychmiast zapominam o moim (nie)mocnym postanowieniu życia w uporządkowaniu. W ogóle to taki paradoks. Bo raczej uchodzę za osobę poukładaną, mocno zorganizowaną - gdy to piszę, uśmiecham się sama do siebie, bo oczami wyobraźni widzę minę mojego męża, który mógłby przeczytać takowe słowa o własnej żonie i wybuchnąć gromkim śmiechem! Bom wewnętrznie królową chaosu, choć mój chaos ma w sobie coś z ładu, poukładania, a z całą pewnością z kategoryczności i biegunowości.
Wiem, że masz swój sposób działania, swój styl, swoją organizację. Może jesteś w tym podobna do mnie, a może wręcz przeciwnie, kiwasz teraz z politowaniem nad moimi desperackimi aktami (nie)wykorzystywania czasu trwania doby. Nie ważne jak każda z nas działa, jeśli choć raz na dziesięć prób coś się udaje, to obie jesteśmy zwyciężczyniami!
Dziś czuję się zwyciężczynią. Mimo, że moje odważenie się jedynie poszło w świat i echo tego aktu nie powróciło jeszcze do moich uszu. Niezależnie od odpowiedzi czuję, że zwyciężyłam. Czuję, że mój wewnętrzny świat należy do mnie! Odważam się odważać.