Poluzuj gumę w gaciach!
📅 05.12.2021
W ostatnich dniach czas dla mnie zwolnił, mimo że dookoła pędzi jak szalony. Stoję za szybą i spoglądam na pędzący świat z poczuciem, że ja biec już nie muszę. Jakie to uwalniające! Czasem jeszcze serce się rwie do dzikiego pędu, głowa nakręcona myślami snuje plany, dużo planów. A później przychodzi głęboki oddech - wdech, wydech - już nie muszę. Im szybciej sprawy dookoła mnie się toczą, tym głośniej słyszę wewnętrzny głos - zwolnij.
W tamtym roku w grudniu zwolniłam bardzo - niemalże stanęłam w miejscu. Nie z własnej woli. Głowa jak co roku snuła plany, ręce wręcz rwały się do pracy, by ze wszystkim zdążyć - i w to wszystko, w cały ten przedświąteczny szał, z impetem wdarła się choroba. Nie miałam siły wstać z łóżka przez dziesięć dni. Niewiele z tego co zaplanowałam, udało mi się zrealizować. A gdy przyszła Wigilia... zadziała się magia. Bo wszystko czego w tamte święta potrzebowałam to spokój, zdrowie i moja rodzina.
Nie zrozum mnie źle. Nie należę do kobiet, czujących powinność (wbrew sobie samym) do harowania w imię wyższego dobra przez cały miesiąc, by wyrobić się ze wszystkim przed świętami. Ja kocham świąteczne przygotowania. Nie gorączkę, przygotowania. Te aromatyczne pierniki, plastyczność pierogowego ciasta tańczącego pod palcami, puszystość sera ucieranego z masłem do sernika, aromat zielonych gałązek gotowych do ozdobienia. Kocham święta. Dla mnie to najpiękniejszy czas w roku. Ale przed laty dałam się ponieść fali "bycia gotowej". W tę radość, z każdym kolejnym rokiem bardziej, wdzierały się nerwy, stres, gonitwa. Jak łatwo można sobie odebrać to, co najważniejsze w imię... właśnie nawet nie wiem w imię czego... Orderu z ziemniaka za perfekcyjnie zastawiony stół? Szaleństwo, prawda?!
W tamtym roku byłam najbardziej na świecie nieprzygotowaną do świąt panią domu. Jednocześnie byłam do nich gotowa, jak nigdy wcześniej. Bo gdy nie miałam siły na te całe "ogarnianie i zdążanie", w sercu zrobiło się miejsce na cieszenie się tym co tu i teraz. Na wdzięczność, że jestem z synem i mężem przy jednym stole, w poczuciu bycia otuloną miłością tak wielką, że trudną do wyrażenia słowami.
W tym roku zrobiłam absolutnie wszystko, by czynniki zewnętrzne nie zajmowały miejsca w moim sercu na bycie gotową do przyjęcia, ale i obdarowania ogromem miłości. Uporządkowałam sprawy zawodowe i około-domowe by być. Cała reszta zależy tylko i wyłącznie ode mnie. Bo największe bitwy zwykle dzieją się w naszych głowach. U mnie z całą pewnością.
Wczoraj dekorowałam pierniki. Uwielbiam to robić. Lubię układać z cukrowych drobinek misterne wzory. Ale tym razem nie dekorowałam ich sama. Małe, pulchne palce mąciły harmonię precyzyjnych ruchów rąk. Płynna czekolada rozchlapywała się po stole. Białe cukrowe śnieżynki w ułamku sekundy zaczęły przypominać pośniegowe błoto - całe upaćkane brązem czekolady. Pierniki znikały spod moich rąk w myśl zasady "ja te najładniejsze pierniki ozdobię (a raczej spaskudzę) sam". Ten spektakl wpadek, pomyłek, rozchlapywań - słowem niczym niepohamowanej ekspresji twórczej dziecka - trwał ponad godzinę. Wyobrażasz sobie 3latka, który siedzi na swej kości ogonowej przez ponad godzinę i stale ma zajęte ręce?! Przez moją głowę zaczęło przepływać mnóstwo myśli. Z tej zadumy wyrwał mnie głos męża - "Szczęśliwa? Długo czekałaś na tę chwilę, prawda?". Tak, długo czekałam na tę chwilę, choć wyobrażałam ją sobie zupełnie inaczej. Wczoraj dotarło do mnie, jak uboga jest moja wybujała wyobraźnia. Nigdy w życiu przez myśl nawet by mi nie przeszło, że mogłabym być szczęśliwa z faktu, iż moje ulubione świąteczne pierniki zamiast być ozdobione, są upaćkane czekoladą i chaotycznie porozrzucanymi kawałkami suszonej papai, orzechów oraz cukrowych śnieżynek. Stało się! Wreszcie poluzowała mi się przysłowiowa guma w gaciach!
Grudniu, kochany grudniu - dziękuję, że na nowo ofiarowujesz mi wolność ode mnie samej, moich sztywnych przekonań i wdrukowanych powinności.
Jeśli masz rodzinę, dach nad głową, jeśli dopisuje Ci zdrowie - to jedyną Twoją grudniową powinnością jest znaleźć w sobie miejsce na miłość, czułość i bliskość. Poluzuj gumę w gaciach!
Ciekawa jestem co jeszcze przygotował dla mnie grudzień...