Skip to content

Rok buntu

  • kobiecy punkt widzenia
  • w świecie emocji
  • iść własną drogą

📅 30.12.2020

Bunt dwulatka.. słyszałaś o nim kiedyś? Ten stan, gdy jednostka buntuje się przeciw wszystkim i wszystkiemu. Każdy powód jest dobry do płaczu i również każdy do wpadania w furię. Fachowa literatura mówi, że ten stan przewrotnie określany buntem, w rzeczywistości jest niczym innym, jak ciągłymi próbami zadbania o własne potrzeby i ustalania własnych (NIE CUDZYCH) granic. Można by tu dużo pisać. Internet jak i literatura w papierowej wersji, są pełne opracować tego zagadnienia. Byłam ignorantką w tym temacie. Mimo wykształcenia, mimo ogromu biegających małych stóp dookoła. Bunt dwulatka - fanaberia XXI wieku... Nie żebym się teraz tłumaczyła, ale zupełnie nie było mi po drodze z zagadnieniem, a dwulatek jako taki, był mi obcym i poza zasięgiem moich zainteresowań. Ot po prostu nie ta grupa wiekowa. No ale historia lubi zataczać krąg, nieodrobione lekcje wracają. Wyobrażenia i przekonania absolutne (poprate brakiem doświadczenia i refleksji) nagle zderzają się z rzeczywistością, która weryfikuje wszystko. A gdy już zweryfikuje, to staje z człowiekiem twarzą w twarz i ledwie słyszanym głosem mówi - a takaś była pewna swego... No byłam. A później w moim życiu nagle pojawił się ten dwulatek. I temat siłą rzeczy wrócił na tapetę. Jeśli masz już dość wstępu i boisz się, że teraz nastąpi studium przypadku mojego domowego dwulatka to... odetchnij z ulgą. Podaruję Ci ten element układanki.

No ale przecież piszę to, co piszę, w jakimś celu... A no właśnie... Bo widzisz, zgłębiając temat (jakie dziwne zrządzenie losu, że zagadnienie dwulatkowego buntu dopadło mnie w 2020 roku... w czasie, który próbie poddał wszystko to, co do tej pory było normalne, przewidywalne, niezmienne, zagwarantowane i wydawało się nietykalne) odkryłam, że tkwię w buncie dwulatka od ... kilkunastu lat!!! I zupełnie tego nie zauważyłam... Ignorancjo - ty podstępna małpo. Nieźle zrobiłaś mnie w bambuko.

Cały mijający rok pokazał mi jak niewyraźne są moje granice, jak trudne do pielęgnowania są moje własne potrzeby. Na dłuższą lub krótszą chwilę traciłam całkowitą wolność - wolność myślenia tego, co myślę, wolność mówienia tego, co powiedzieć chcę, swobodę wychodzenia z domu, swobodę podróżowania, odpoczywania poza swoimi czterema ścianami, wolność wyboru, wolność mojego sumienia. W żadnym roku tak bardzo jak w tym, nikt nie właził butami w moje życie w sposób tak nachalny, z etykietą "to dla twojego dobra".

Czuję złość, że zewsząd docierają do mnie komunikaty co muszę, czego mi nie wolno, co powinnam zrobić, co jest moim obywatelskim obowiązkiem, co jest moją powinnością jako kobiety, żony, matki, przyjaciółki, córki... Nie moje wyobrażenia, moje potrzeby, mój sposób wyrażania siebie - odgórnie narzucony schemat, który nijak się ma do środowiska, potrzeb, zasobów, możliwości które mam, posiadam, w których przyszło mi żyć. I im więcej tych komunikatów, tym bardziej gotuje się wszystko we mnie. Mam trzydzieści cztery lata i przeżywam swój permanentny bunt dwulatka. 2020 rok jest kulminacją mojego buntu, mojego ustalania własnych granic i dbania o swoje potrzeby.

Wiele już umiem. Już nie duszę w sobie tego co myślę, co czuję. A przynajmniej w znakomitej większości sytuacji, w których się znajduję. Już nie boję się panicznie konsekwencji swojej niezależności, potrzeby samodecydowania, asertywnych zachowań - choć owszem, te konsekwencje nadal mnie bolą. Ale mierzę się z nimi. Nie uciekam już od nich. Nie mówię, że zawsze. Ale jednak. Najgorsze co można wmówić człowiekowi to to, by oddał ster i prawo do ustalenia własnych granic komuś innemu. Ale i to, że nadajemy sami sobie prawo do ustalania granic innych ludzi. Podczas gdy jedynymi granicami, za które odpowiadamy, są nasze własne! Pokuszę się o stwierdzenie, że w moim kraju, w latach dwudziestych dzwudziestego pierwszego wieku nie da się żyć bez określenia własnych granic, bez umiejętności zadbania o własne potrzeby. Nie masz granic - przestajesz istnieć. Znikasz. Rozmywasz się w propagandowej gadce, w słowach, wyobrażeniach i myślach innych, jak Twój świat i Twoje życie powinny wyglądać.

W tym roku nie robię postanowień noworocznych. Jestem w drodze nieustannie. Życie samo wszystko weryfikuje. I wiem, że w nowym roku 2021 wydarzy się to wszystko, co wydarzyć się musi, bym mogła iść dalej swoją drogą, niezależnie gdzie mnie powiedzie i za jak długi czas dotrę do mety. Ale jeśli o północy 31 grudnia można mieć jakieś marzenie i nadzieję, że się ono urzeczywistni to życze sobie i Tobie wolności. Życzę nam wszystkim wolności własnej, mądrej, szanującej siebie i innych, dobrej wolności. O odwagę w sięganiu po nią zatroszczyć się musi już każdy z nas we własnym zakresie, w zgodzie z sobą samym i zasobami oraz możliwościami jakie każdy z nas posiada.

Rok buntu odchodzi. Niech nastąpi rok wolności!

← PoprzedniNastępny →

Komentarze

  • Powered by Contentful