W du...szy to mam!
- o kobiecości, jej mocy i energii
- pokochać siebie
- kobiecy punkt widzenia
- w świecie emocji
- pokochać siebie
- iść własną drogą
📅 23.09.2020
Jedna z moich ostatnio głównych ról przeorała mnie dziś na pełnej. Wbiła w ziemię, zeżarła i wypluła. Domyślasz się która? Podpowiem, że bynajmniej nie rola żony, choć bycie żoną poważnie chorego (na katar) mężczyzny do najłatwiejszych nie należy - ale na szczęście lubię wyzwania!
No więc... (udajmy, że nie zaczęłam zdania od "no więc"), po trudnym dniu nadeszła kulminacja niemocy połączonej z niszczycielską siłą żądzy mordu w oczach, wypełniającej wieczorną przestrzeń domostwa. A gdy cisza okryła milczącą kołderką domowe kąty, odetchnęłam z ulgą. Miałam na dziś plany. Czas ich realizacji mocno się poprzesuwał... najpierw miał to być spokojny poranek, później południe, na końcu upragniony wieczór. Kobieto! Nie planuj, nic już nie planuj, a dobrniesz do czterdziestki bez białego kaftana...
Pierwsza moja myśl... w du...szy to wszystko mam. Niech się buja kobiecość, rozbudzanie zmysłów. Dawać moją zbroję! Ruszyłam do spiżarki po lekarstwo na ból istnienia. Kurna... pustka! Żadnych żelków, nic! Żadnej gumy rozpuszczalnej, zero! No już nie przewracaj tak oczami. Wielka mi zbrodnia napakować w siebie mnóstwo cukru, zmieszanego z połową tablicy Mendelejewa w postaci sztucznych barwników. Już nie przesadzajmy. Aż tak chyba mi to nie zaszkodzi... Co prawda ostatnio dość ekspansywnie dwa rozmiary większe ubrania, niż te, które do tej pory zamieszkiwały szafę, wkraczają na scenę ale... wiadać moja zmysłowa aura potrzebuje przestrzeni! Mniejsza o to... bo w spiżarce zwanej przez domowników przewrotnie drewutnią, zabrakło magicznego środka na ból istnienia. Fakt ten wkurzył mnie jeszcze bardziej.
Kobiecość... w du...szy mam kobiecość. Nie myję włosów, nie nakładam balsamu, nie chce mi się! Poczłapałam do łazienki. Spojrzałam w lustro... i przypomniały mi się słowa pewnej niezwykłej kobiety. "I choćbyś miała przez zaciśnięte zęby powtarzać sobie o swojej kobiecości, zrób to!" Zawahałam się chwilę. A później przypomniało mi się jeszcze, że... nieodrobione lekcje wracają do mnie jak bumerang. A już wiem, że Ktoś tam na górze ma fantazję w tworzeniu okoliczności towarzyszących... Chyba już wolę odrobić tę lekcję dzisiaj. Nie będę czekała na kolejne okoliczności "mało łagodzące". Nie można być matką niebędąc kobietą. Skoro ta rola dziś szła mi tak opornie, znaczy że trzeba wrócić do źródła.
Bursztynowy szampon otulił kosmyki włosów. Cytrynowe mydło zmyło ze mnie trudy dzisiejszego dnia. A później poczułam jak aromatyczna kąpiel pomaga napiętym do granic możliwości mięśniom rozluźnić się. I tak trwałam. W tej ciszy, kołysana aromatami wpisanymi w mój słownik jako kobiece i pobudzające moje zmysły.
Miła odmiana. Do tej pory im dzień był trudniejszy, tym grubszą zbroję zakładałam na noc. A spróbuj się wyspać z żelastwem na grzbiecie... Powodzenia. Im bardziej moja kobiecość wołała o uwagę, tym bardziej odsuwałam ją na drugi plan. Im bardziej odsuwałam ją na drugi i kolejny plan, tym głośniej i częściej domagała się swego. Zaczynam słyszeć jej głos. Brawo ja!
Żeby nie było, że dziś znów tylko pod górkę to... z górki była wyprawa na kasztany. Ależ ja lubię kasztany! Polowałam na nie od 3 tygodni. Niby pod pretekstem, że dla młodocianego... Tere fere kuku... Ten zawód gdy od trzech tygodni strącałam zielone łupiny, które uparcie kryły w sobie niewybarwione kasztany... Aż do dziś!!! Dziś były idealne! Brązowe, błyszcące i tak aksamitne w dotyku! A później... korzystając z sekundy zawahania walczącego o przetrwanie męża, wymknęłam się z domu pod pretekstem zakupów w warzywniaku. Zupełnie nie wiem jak to się stało, ale nogi poniosły mnie same trochę dalej... Na wszystkie żelki z mojej drewutni, nie mam pojęcia jak znalazłam się w jednym z ulubionych przybytków mojej serdecznej koleżanki. Przyznam szczerze, że miejsce to jeszcze trochę mnie onieśmiela, trochę przytłacza wielościa możliwości. Po prostu w temacie jestem trochę nieogarnięta. Nieogar nieogarem ale... wiedziałam czego potrzebuję! Wyszłam ściskając w dłoni zielone mazidło! Tak, zielonego dzisiaj było mi trzeba, jak nigdy dotąd!!!
A Tobie czegoś dziś było trzeba jak nigdy dotąd?