Skip to content

Złodziej w szafie

  • kobiecy punkt widzenia
  • w codzienności

📅 19.08.2020

W mojej szafie pomieszkuje pasażer na gapę. Od dawna przymykałam na to oko, choć wiedziałam o dzikim lokatorze. W sumie nie wadził jakoś mocno. Bywał pomocny, zawsze znał odpowiednie kontakty, doskonale orientuje się na mapie i jest niezawodnym nawigatorem. Pamięta to, o czym ja zapominam. Potrafi zgrabnie przemieszczać się po wnętrzu mojej szafy, niezawadzając mi. Jednak okazuje się, że jego obecność wcale nie jest taka niewinna, neutralna. Jego pomoc ma swoją cenę. Nie dość, że mieszka na mój koszt w mojej szafie, to jeszcze mnie OKRADA! Tak, od dawna regularnie jestem okradana...

Ale zacznijmy od początku. Moja doba od zawsze miała 24 godziny. Każda dokładnie tyle samo. Niezależnie od tego ile miałam lat zawsze składała się ze stałej liczby godzin. Jednak... na przestrzeni lat w tych dwudziestu czterech godzinach zaczęło się mieścić coraz mniej elementów mojego dnia. Gdybym była leciwa mogłabym pomyśleć, że jestem już trochę nadgryziona zębem czasu i moje moce przerobowe spadły o połowę. Tylko, że nie jestem leciwa, ponadgryzana (chyba) też nie. Moja ulubiona prędkość światła nadal jest w moim władaniu. Więc... nie pozostaje nic innego jak orzec wszem i wobec, że ten drań bezczelnie, codziennie kradnie mój czas! I robi to bardzo sprytnie... bo tylko na chwilę wskakuje w moje ręce przy porannej kawie i bach! - czterdzieści minut uciekło, kawa niedopita, śniadanie nadal pozostaje w sferze planów, a młodociany odgwizduje zbiórkę przy drzwiach wyjściowych - zew podwórkowego szaleństwa wzywa. Później wcale nie jest lepiej... Błogosławiony czas drzemki... w głowie miliard pomysłów co zrobię gdy tylko te małe ramionka ukołyszą się w tańcu hamaka do snu. I nie powiem żeby zawsze, ale bardzo często, złodziej znów mimochodem, przepraszam-że-przeszkadzam, ja-tylko-na-chwilkę, czy-mogę-zająć-3-minutki - wskakuje w moje dłonie. A ja co? A ja jeszcze kawkę mu serwuję. Siadaj stary, pewnie się zmęczyłeś. Co mi szkodzi?! Wszak zawsze mogę sobie kupić kilka dodatkowych godzin, miesięcy, lat życia... Otóż kurna nie, no nie mogę sobie dokupić kolejnych level'i długowieczności. Mam tyle czasu ile mam, ani krztyny więcej. No i tak mi płynie ten czas. Bo czas płynie, a ja przebieram nogami w miejscu zamiast iść naprzód.

Pora zmienić zasady gry. Ustalić granice. Sprawić, by zażyłość między mną a... moim telefonem stała się tylko i wyłącznie relacją biznesową, czysto służbową. Gdy piszę te słowa aż niedowierzam... No świat staną na głowie... Ludzie w kosmos latają, serca przeszczepiają, konstruują sztuczne inteligencje, codziennie przekraczają kolejne granice a ja, kobieta po trzydziestce jak dziecko we mgle walczę o wolność z ... telefonem. Cyrk na kółkach i dom wariatów jednocześnie. Tyle cudów w ciągu dnia mnie omija, tyle tak trudnych często do uchwycenia momentów niepostrzeżenie przelatuje mi przed oczami. Patrzę a nie widzę, słyszę a nie słucham, niby coś robię a stoję jak słup soli.

Postanowione! Czas na detoks. Czas, by zrobić miejsce na myśli, energię, emocje. Czas by to, co materialne stało się trochę dalsze. Nie mówię, że całkiem zniknie. Że od teraz odcinam sie zupełnie od świata technologii, świata informacji, od jutra wysyłam telegramy gołębiami pocztowymi. Skrajności niosą zawsze ze sobą zagrożenia. Telefon jest przydatny i niech sobie mieszka w mojej szafie ale... to ja zatrudniam jego i nic nie jestem mu winna. No może poza świeżą porcją energii elektrycznej i opłaconym rachunkiem abonamenckim. To ja decyduję kiedy, jak długo i po co po niego sięgam. I to ja władam moim czasem! Telefon to narzędzie, nie kompan do codziennych rytuałów i realizacji planów.

Uff, wreszcie publicznie się do tego zdeklarowałam. Teraz będę czuła na sobie Twoje oczy... może one mnie zmobilizują, by wprowadzić tak na 100% nową jakość do mojego życia. Finalnie tylko wewnętrzna mobilizacja będzie mogła cokolwiek zdziałać ale na sam początek para śledzących mnie oczu może się przydać.. Bo ja mam bardzo silną moją silną wolę.. Jest tak silna, że często robi ze mną co chce.

Jutrzejsza kawa będzie hm... inna. Nie obiecuję sobie zbyt wiele. Nie planuję jak przebiegnie rytuał picia jej. Ale jestem ciekawa czy to telefon jest moim narzędziem, czy ja jestem narzędziem mojego telefonu? Kto komu przygrywa do tańca?

A czy Tobie ktoś lub coś kradnie czas?

← PoprzedniNastępny →

Komentarze

  • Powered by Contentful