Złożyłam wypowiedzenie i przeszłam przez mrok - historia minionego roku
📅 01.01.2024
2023 był rokiem domykającego się przełomu. Nie mógł być inny. Stał się zwieńczeniem trzyletniego etapu poszukiwań, odważnych decyzji, obserwacji tego, co mnie otacza. Przyniósł wiele nowego, ale i upomniał się o pamięć minionego. Z całą pewnością był jednym z ważniejszych w mojej historii.
Gdy ciało przemawia
Nie pierwszy raz zdrowie zatrzymało mnie w półkroku. Gdy sięgnę pamięcią do stycznia zeszłego roku, to ciężko mi uwierzyć, że wtedy przestałam chodzić, że najprostsze czynności życia codziennego były dla mnie wyzwaniem. Już wtedy wiedziałam, że moje ciało jest najlepszym nauczycielem i jestem w stanie wrócić do zdrowia, jeśli tylko zacznę go słuchać.
Ale nie brakowało chwil załamania — że już zawsze będzie boleć. Że nie będę mogła chodzić na spacery, jeździć na rowerze, normalnie żyć. Odrobiłam swoją lekcję życia. Ciało z każdym tygodniem stawało się mocniejsze i zdrowsze. Nabrałam pewności, że jeśli chcę, by mi służyło, to nadszedł czas na zmiany.
W obliczu trudności i uznawania strat
Pisanie i redagowanie tekstów stało się częścią mojej codzienności. Pamiętam zimę i wiosnę, wypełnione pracą dla Salonu Kobiet. To był niezwykły czas. Bardzo intensywny. Wiem, że teraz jestem w miejscu, w którym jestem, dzięki Salonowi. Długie godziny wytężonego wysiłku zaprawiły mnie w pisaniu. Korekta cudzych tekstów pozwoliła na rozwinięcie się we mnie pewnej elastycznością, a z elastycznością przyszły nowe możliwości.
Jesień przyniosła zmiany w wielu aspektach. Przyszło mi pożegnać się z Salonem. Nie było to łatwe doświadczenie. Włożyłam ogrom serca, czasu, wysiłku w ten projekt, lecz w tamtym momencie poczułam, że kręcę się w kółko, że rośnie we mnie frustracja. Trudno było mi wyobrazić sobie dobę z wolnymi 2-3 godzinami, które do tej pory wypełniały Salonowe sprawy. Lecz czułam, że tam, po drugiej stronie nowej rzeczywistości jeszcze wiele na mnie czeka.
Mój świat zatrząsł się w posadach. Przyszło mi mierzyć się z rodzinnymi trudnościami, o których nigdy bym nie pomyślała jako o części naszej historii. Byłam w różnych życiowych dołkach i mrocznych zaułkach, ale ten był najstraszniejszym. Z pomocą przyszli przyjaciele, ale i nowo poznane osoby. Mam szczęście do ludzi. Tego jestem pewna ponad wszystko. Przetrwaliśmy tę próbę. Po burzy wyszło słońce, a wraz z nim dudniąca w głowie myśl, że już dość, pora przeskoczyć nad przepaścią.
Pożegnać stare, by nadeszło nowe
A teraz wyobraź sobie, że stawiasz wszystko na jedną, niepewną kartę. Masz w miarę stabilne życie, pracę, którą dobrze wykonujesz (choć wymaga od Ciebie bardzo wiele wysiłku emocjonalnego), ludzi, w których towarzystwie czujesz się dobrze. Tylko że podskórnie czujesz, że przyszedł nowy etap. Że chcesz zaryzykować. Chcesz zatańczyć na linie. I idziesz w to. Całą sobą.
Po 13 latach pełnoetatowej pracy jako nauczycielka wychowania przedszkolnego i po 18 latach pracy z dziećmi powiedziałam pass. Definitywnym szybkim cięciem pożegnałam przeszłość. Gdy złożyłam wypowiedzenie, poczułam lekkość. Przestałam dźwigać na ramionach nie swoje problemy. Jakie to było uwalniające! Przestałam czuć niemoc, która rosła we mnie w ostatnich miesiącach nauczycielskiej podróży.
Gdy odeszło stare, zrobiło miejsce na nowe. W październiku rozpoczęłam pracę w bibliotece. Podjęłam też współpracę z miesięcznikiem Wróżka. Chwilę później za sprawą mojej przyjaciółki pojawiło się w moim życiu Wydawnictwo Virgo, dla którego recenzuję książki. Nagle pisanie stało się nie tylko moją pasją, ale i częścią życia zawodowego. Prawie cztery lata cierpliwego dążenia do tego wreszcie zaczęło przynosić owoce.
W prawdzie ze sobą
Teraz czuję, że znalazłam swoje miejsce. Że jestem wśród ludzi, którzy przymykają oko na moje dziwactwa. Że nie muszę udawać kogoś, kim nie jestem. Wreszcie nie dźwigam nie swoich problemów. Nie czuję się obarczana odpowiedzialnością za cudzy stan emocjonalny. Tak wiele czasu w swoim życiu straciłam na dbanie o innych, kosztem siebie. Na opiekowanie się emocjami dorosłych ludzi. Brałam na siebie ciężar sprawiania, by innym żyło się łatwiej.
Jeszcze czasem odzywają się we mnie stare schematy. Bo ktoś opacznie zrozumiał moje słowa, bo komuś ton wypowiedzi skojarzył się z czymś, co nie było moją intencją. Ale dziś już wiem, że wszelkie interpretacje cudzych słów czy gestów są definicją drogi ich autora. Nie konstytuują mnie jako osoby. Oczywiście mam tu na myśli sytuacje, co do których obiektywnie nie istnieje wątpliwość, że nie wynikają ze złej woli. Mimo że nadal są to dla mnie trudne sytuacje, to dobrze jest doświadczać ich i obserwować swoje wnętrze. Która część mnie z przeszłości wyrywa się do odpowiedzi. Jakie emocje budzi we mnie czyjaś dezaprobata. Co takiego odpala się we mnie gdy słyszę, że ktoś odbiera mnie inaczej, niż sama to sobie wyobrażałam.
Każdy z nas nosi w sobie jakieś zranienia, niedokończone sprawy, latami wypracowywane i utrwalane schematy. Ale tylko doświadczając kontaktu z drugim człowiekiem, mam możliwość skonfrontowania się z tymi częściami mnie samej, by je uleczyć lub po prostu zaakceptować, że tam są. Że czasem będą się upominać o uwagę. Że będą krzyczeć dziecięcym głosikiem o akceptację, o uznanie ważności, o miłość.
Jestem
Jestem w dobrym miejscu. Wśród dobrych ludzi. Robię to, co kocham. Spełniam swoje marzenia. Nie chcę już stale dążyć do lepszej wersji siebie. Chcę się zadomowić w tym, w czym i kim jestem. Jestem kobietą, która wie, czego chce i odważa się po to sięgać. Jestem córką, siostrą, przyjaciółką, żoną. Jestem mamą trzech synów, choć tylko z jednym z nich dane mi jest iść przez życie. Jestem redaktorką i bibliotekarką. Jestem! Z całych sił i na własnych zasadach. To był dobry rok!