Skip to content

Imigrantka czy emigrantka?

  • metafizycznie o życiu

📅 03.09.2023

I już sama nie wiem, czy jestem emigrantką, czy imigrantką. Który ze światów jest mi ojczyzną, a w którym jestem tylko na uchodźstwie. Czuję, że ilekroć opowiadam się po jednej ze stron, życie rzuca mnie w przeciwną.

Meandry umysłu

Pięknie jest, ale i strasznie. Tyle dobrego mi się wydarza i takie zło nad moją głową wisi. Idę do przodu, by za chwilę cofać się o kilka kroków. Wracam do punktu wyjścia, choć wcale nie jest tym samym, z którego zawróciłam. Czy ta wędrówka po meandrach własnego umysłu ma jakiś koniec? Może zaplątani jesteśmy w czasoprzestrzeń i tak od stuleci idziemy i zawracamy, by znów pójść naprzód i odkryć to, czego chwilę wcześniej nie byliśmy gotowi dostrzec?

Co jest prawdą i czy pojęcie prawdy jest dla wszystkich jednakowym? Czego tak naprawdę potrzebuję doświadczyć, by wypełniły się moje powinności? Wiem, brzmię jak te wszystkie uduchowione elfie wróżki, tańcujące na mchu w paprociach. A gdyby na chwilę uwierzyć w to, że życie, które wiedziemy, jest tylko ułamkiem, skrawkiem, ociupinką naszych doświadczeń? Może jest tylko snem? Może to, co fizyczne, namacalna, poddające się procesowi poznawczemu umysłu jest tylko ułudą?

Za każdym razem, gdy wchodzę głębiej w metafizyczność, coś mocno łapie mnie za kostki i trzyma przy ziemi. I już nie wiem, do którego świata należę bardziej. Z którego wyruszyłam w drogę i do którego powracam. Jeśli istnieje coś TAM, o czym nie pamiętamy schodząc TU, to z całą pewnością nie dzieje się to przez przypadek.

We mgle

Znów postawiłam do góry nogami swoje życie. Wreszcie odważyłam się rozłożyć ramiona i ruszyć z otwartością przed siebie. Bez oglądania się przez ramię. Bez wewnętrznego krytyka, sabotującego każdą decyzję. I mimo że przede mną horyzont niewiadomych, to mam w sobie spokój i pewność, że nawet we mgle będę podążać właściwą sobie drogą.

Zakopałam się w papierach, dokumentach, notatkach ze studiów. Znów porządkuję, układam, żegnam to, co stare. Robię miejsce na nowe. I choć życie co chwilę podrzuca mi do plecaka ciężkie głazy, ja się nie zatrzymuję. Wyciągam je, oglądam, szukam powodów, dla których stały się częścią mojej drogi, a później znów idę. Płaczę i śmieję się na przemian.

Nie wiem, który ze światów jest prawdziwym, ale w obu odnajduję radość. I chyba o to chodzi w życiu? By po prostu żyć. Odważać się mimo strachu, iść przed siebie z wiatrem i pod wiatr. Dogrzebać się do tego, czego się pragnie. Znaleźć w sobie gotowość, by podążyć za samą sobą.

← PoprzedniNastępny →

Komentarze

  • Powered by Contentful